5 października 2012

Dziewięć

„Rożni ludzie mogą zapamiętywać to samo wydarzenie w zupełnie rożny sposób. To nie znaczy, że ktoś pamięta je właściwie, a ktoś inny nie. Wspomnienia przypominają fragmenty układanki. Dopiero kiedy zbierze się je wszystkie, można odtworzyć całą historię.”
~Sara Dessen; Posłuchaj mnie…

                Śniadanie nie wyglądało tak, jak w Londynie. Za wyjątkiem Liama wszyscy byli ospali. Niezwykłą trudność sprawiało im nawet przełykanie rozmokniętych płatków kukurydzianych. Nawet blondyn tego poranka nie był w stanie patrzeć na jedzenie. Jeśli o niego chodzi, to była rzecz niespotykana. Verruca zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie jest na coś chory. Już raz widziała chłopaków z zespołu na kacu, jednak zawsze Niall Horan był nienajedzony.
                Ona również nie była w stanie niczego przełknąć. Denerwowała się. Verrukę czekało oficjalne spotkanie z fanami. W głównej mierze spodziewała się rozkrzyczanych nastolatek, które nie będą przychylnym wzrokiem patrzeć na młodą panią choreograf. Kiedy rano przeglądała Internet, natknęła się na kilka wzmianek na swój temat. Rzecz jasna na razie nikt nie powiązał ją z zapleczem zespołu One Direction. Fanki zastanawiały się, który z chłopaków może mieć aż tak słaby gust, by umawiać się z kościstą brunetką. Nie przejęła się. Harry uprzedził, że to wszystko może przybrać taki, a nie inny obrót. Verruca postanowiła przejść do sprawy obojętnie. Najlepiej na nic się nie nastawiać, by później spotkać się z miłym zaskoczeniem. Musiała również na szybko wymyślić jakąś banalną choreografię. Jak na razie nie miała do tego głowy.
                Po ostatniej rozmowie z ojcem długo nie mogła dojść do siebie. Kolejny raz doszło między nimi do ostrej wymiany zdań. Grigorij chciał sprowadzić córkę do Moskwy, a zamiast tego wyjechała ona do Los Angeles. Nigdzie nie była bezpieczna. Yankovitch w każdej chwili mógł ją namierzyć. Nie mówiąc już o tym z jaką łatwością tego dokona, gdy zostanie przedstawiona jako choreografka zespołu One Direction. W dalszym ciągu źle czuła się z myślą, że naraża na niebezpieczeństwo nie tylko siebie. Trudno było przewidzieć, co tym razem wymyśli Aleksiej. Ojciec ciągle powtarzał jaka to Verruca jest nieodpowiedzialna. Najgorsze było to, że miał rację. A ona? Była zdecydowanie zbyt słaba, by to wszystko udźwignąć. Chciała wrócić do Rosji dla dobra chłopaków. Przy ojcu miałaby właściwą ochronę. Z drugiej strony nie mogła zostawić Zayna. Potrzebowali siebie nawzajem.
                Zanim Harry zszedł do hotelowej restauracji, kręcił się przez krótką chwilę po trzecim piętrze czekając na Louisa. Ich pokój mieścił się na samym końcu długiego korytarza. Miał doskonały widok na dwie dziewczyny, które wsiadły do windy odziane jedynie w krótkie spodenki oraz górę od bikini. Ponoć najlepiej opalać się w porannym słońcu. Styles miał ochotę sprawdzić tą teorię, ale obowiązki wobec zespołu wzywały. Do Los Angeles zawsze może wrócić w czasie przerwy od koncertowania. Rozmyślając tak o wolnym czasie dostrzegł wychodzącą z pokoju Verrukę. Serce kędzierzawego wywinęło kilka koziołków na jej widok. Zamarło jednak, gdy zaraz za nią pojawił się Zayn. Ubrany dokładnie w to samo, co miał podczas wczorajszej imprezy. Styles zacisnął dłonie w pięści. Już od jakiegoś czasu wiedział, że tą dwójkę łączy coś więcej niż przyjaźń. Swego rodzaju nić porozumienia. Nie przypuszczał, by się przespali. To nie było podobne do Vanilov. Teraz pozostało Stylesowi pogodzić się z faktem, iż brunetka nigdy się w nim nie zakocha. Po raz kolejny miał złamane serce.

~*~
                Pierwsze spotkanie z fanami miało odbyć się o godzinie dwunastej w Westfield Shopping Center. Zanim jednak doszło do podpisywania płyt oraz rozdawania autografów – chłopcy z zespołu udzielili wywiadu dla telewizji ABC, która była jednym z licznych sponsorów trasy po Ameryce Północnej. Verruca przyglądała się wszystkiemu zza kamery. Kolejny raz była zaskoczona tym, jak bardzo ta piątka potrafi się zmienić. W dalszym ciągu potrafili żartować, dokuczali sobie, ale byli poważni. Na każde pytanie odpowiadali pełnymi zdaniami. Praktycznie nic nie było w stanie ich zaskoczyć. Udzielanie wywiadów mieli opanowane do perfekcji, chociaż nie czuli się w tej roli dobrze. Męczyli się. Z ich oczu znikł radosny blask. Harry co jakiś czas nerwowo spoglądał w stronę fanów znajdujących się za szybą. Chciał już tam być. Podobnie z resztą, jak pozostali członkowie zespołu.
- Podobno macie dla nas jakąś niespodziankę związaną z show podczas koncertu – wspomniała dziennikarka, uśmiechając się przy tym szeroko w sposób sztuczny, opanowany niemalże do perfekcji. – Czy zdradzicie o co chodzi? A może to tajemnica?
- Oczywiście, że nie – zapewnił Liam, zerkając ukradkiem na Rosjankę. Dziewczyna nerwowo zagryzała wargi, próbując ukryć zdenerwowanie. To w dalszym ciągu nie był jej świat i nie była pewna, czy chce do niego należeć. Teraz jednak było zdecydowanie za późno, by się wycofać. – Mamy nową choreografkę. Jest nią młoda, utalentowana Verruca Vanilov.
- A czy jest tutaj? Na razie wydaje się być dość tajemniczą postacią i jestem pewna, że każdy chciałby dowiedzieć się o niej czegoś więcej.
                Rosjanka odruchowo cofnęła się do tyłu. Jeśli przed chwilą była jedynie zdenerwowana, to teraz powoli wpadała w panikę. Nigdy jeszcze nie udzielała wywiadu na żywo. W sytuacjach stresowych zdarzało się również, że zapominała wielu angielskich słów. Nie chciała pokazać się ze złej strony. Schowała spocone dłonie do kieszeni luźnych, dresowych spodni. Czuła na sobie spojrzenie Harry’ego i Zayna. Pokręciła głową na znak, że nie jest gotowa pokazać się całemu światu już teraz. Zanim Liam zdążył cokolwiek powiedzieć, odezwał się Styles. Wytłumaczył że Verruca w chwili obecnej skupia się na warsztatach z fanami. Nie wysłuchała jego odpowiedzi do końca. Odwróciła się i wybiegła z księgarni, w której miał miejsce wywiad. W oczach miała łzy. Spanikowała. Do tej pory była w stanie zapanować nad nerwami. Przecież zdarzało się, że występowała przed dużą publicznością.
                Wyszła na ostatni poziom parkingu. Tutaj mogła odetchnąć świeżym powietrzem oraz powstrzymać potok łez cisnący się do oczu. Oparła się o betonową barierkę. Gorące, kalifornijskie słońce prażyło niemiłosiernie. To jednak była ostatnia rzecz, na którą Verruca była w stanie zwrócić uwagę.
- Hej Vera – to był głos Zayna. Po krótkiej chwili stała wtulona w jego pierś. – Wszystko w porządku?
- Nie bardzo – mruknęła cicho. – Spanikowałam. Zwyczajnie tak… spanikowałam.
- To nic takiego. Każdemu się zdarza – głos Malika dodawał otuchy. – Też się denerwowałem przed pierwszymi wywiadami. Z czasem przywykniesz.
- Wątpię Zayn. To nie jest moje życie. Nigdy się nie przyzwyczaję do tego, że ktoś śledzi każdy mój krok, a ludzie piszą na różnych portalach o tym co zjadłam na śniadanie. Przy was stracę prywatność. Co gorsza, narażam was na niebezpieczeństwo. Aleksiej tak łatwo nie odpuści i dobrze wiem, że już obmyśla plan, by dorwać mnie waszym kosztem – brunetka otarła szybko samotną łzę, która spływała po policzku. – Nie chcę was stracić. Nigdy nie miałam aż tylu przyjaciół, którzy chcieliby się o mnie troszczyć. Radziłam sobie sama i czasem myślę, czy nie zostawić wszystkiego po staremu.
- Ucieczka nigdy nie rozwiąże problemu – przypomniał Malik, gładząc dziewczynę po włosach. – Weź głęboki oddech, podnieś głowę do góry i idź do przodu.
                Na parking wpadł zasapany Louis. Nie był w stanie złapać oddechu, więc jedynie gestami dał znać, że czas najwyższy na spotkanie z fanami oraz warsztaty taneczne. Verruca uśmiechnęła się niewyraźnie. Dręczyły ją wyrzuty sumienia. Miała być pomocą dla chłopaków z zespołu, a zamiast tego oni pomagali jej. Chciała się jakoś odwdzięczyć. Postanowiła zacząć od poprowadzenia tych warsztatów w taki sposób, aby każdy uczestnik wyszedł z nich w pełni zadowolony.

~*~
                Po czterech godzinach tańca Verruca praktycznie nie czuła nóg. Była przyzwyczajona do długich oraz ciężkich treningów, ale były one zazwyczaj urozmaicone. Tutaj co pół godziny pojawiała się nowa grupa nastolatek, chcących poznać tajniki choreografii One Direction. Do znudzenia Rosjanka powtarzała jeden układ z banalnymi krokami, które wymyśliła podczas zajęć z pierwszą grupą. Kilka przejść, jeden obrót, przeplatanka. Nic skomplikowanego. Kiedy to wszystko dobiegło końca, Verruca odetchnęła z ulgą. Przez cztery godziny nawet przez chwilę się nie odprężyła. Ciągle pilnowała sztucznego uśmiechu na ustach. Próbowała również nie wplatać zbyt wielu rosyjskich wyrazów, które zazwyczaj towarzyszyły jej przy treningu. Zespół już zdążył się przyzwyczaić, ale to nie z nimi miała teraz do czynienia.
                Brunetka usiadła wraz z butelką wody pod ścianą. Obsługa techniczna powoli rozłączała sprzęt muzyczny. Miało im to zająć jeszcze kilkanaście minut, które Verruca mogła wykorzystać na odpoczynek. Zdjęła sportowe buty, nogi ułożyła w zwykłym szpagacie. Głęboki wdech. Wydech. Powtórzyła czynność kilka razy, próbując oczyścić umysł z resztek stresu. Nie było aż tak źle.
- Och, tutaj jesteś – w sali pojawił się Harry z nierozłącznym uśmiechem na ustach. – Jedziemy z chłopakami do hotelu, by trochę odpocząć. Zabierasz się z nami?
- Jasne – Vanilov ochoczo kiwnęła głową. Skorzystała z dłoni Stylesa, by podnieść się z podłogi. Towarzyszył temu przejmujący ból w dolnej części kręgosłupa. Skrzywiła się. – Ała.
- Chyba trochę się nadwyrężyłaś – zacmokał Harry, obejmując brunetkę w talii. – Wybacz, to nasza wina. Nie powinniśmy proponować tych zajęć.
- Daj spokój, to przecież nic takiego. Lubię tańczyć, więc ostatnie godziny były dla mnie czystą przyjemnością – próbowała się uśmiechnąć, ale zamiast tego wyszedł grymas. Z każdym, kolejnym krokiem było coraz gorzej. Po przebyciu kilku metrów ból był nie do zniesienia. Przed oczami pojawiły się mroczki. Verruca zatrzymała się, po omacku odnajdując ścianę. Oparła się o nią, oddychając ciężko.
                W tym samym czasie Malik przemierzał już ulice kalifornijskiego miasta. Los Angeles nie odwiedzał po raz pierwszy. Nie był w stanie powstrzymać wspomnień, które same wyszły z najciemniejszych zakamarków jego umysłu. To właśnie tutaj świętował razem z Adrianną pierwszą rocznicę ich związku. Byli szczęśliwi. Nie obawiali się pokazać razem z ulicy Miasta Aniołów. Nie obchodzili ich paparazzi, czy fani. Zwyczajnie cieszyli się sobą w jednym z najpiękniejszych miejsc jakie do tej pory dane im było zobaczyć. Zayn postarał się, by Ade zapamiętała ten dzień na długo. Zabrał ją do jednej z luksusowych restauracji. Tam, podczas kolacji, wręczył drobny prezent, który miał być symbolem ich miłości. Była to srebrna bransoletka, do której można było doczepiać zawieszki. Umieścił ich tam aż dwanaście. Każda symbolizowała jeden miesiąc oraz ważne wydarzenie z ich wspólnego życia. Byli w sobie prawdziwie zakochani. Myśleli, że resztę życia spędzą wspólnie. A wtedy sen się skończył.
                Dotarł do celu, chociaż nie było to łatwe. Kilka razy musiał pytać ludzi o drogę. Teraz znajdował się w ciemnej, brudnej uliczce. Chociaż w centrum miasta panował niemiłosierny upał, tutaj wiał chłodny wiatr. Malik skrzywił się. Nie przepadał za takimi miejscami. Teraz już zaszedł zdecydowanie za daleko by się wycofać. Potrzebował wspomagaczy, by przetrwać te dwa miesiące w Stanach. Pamiętał o obietnicy danej brunetce. Nie chciał jej zawieść. Obiecał sobie, że będzie brać tylko wtedy, gdy nie będzie narażony na spędzanie razem z nią czasu.
                Dotarł do metalowych drzwi. Niepewnie zapukał w nie trzy razy. Otworzyły się po krótkiej chwili. Zayn stał oko w oko z niskim, krępym mężczyzną, któremu niezbyt dobrze patrzyło z oczu. Przełknął głośno ślinę. Mężczyzna uśmiechnął się, ukazując przy tym ubytki w uzębieniu. Z kieszeni podartej kurtki wyciągnął plastikową saszetkę, w której było dziesięć małych tabletek. Mulat pospiesznie wydobył plik banknotów i wręczył go mężczyźnie.
- Dobrze się robi z tobą interesy – wychrypiał mężczyzna, zamykając drzwi tuż przed nosem chłopaka.
                Stał tak przez blisko minutę, wpatrując się w tabletki. W końcu odetchnął z ulgą. Wyciągnął jedno małe, białe szczęście i łyknął natychmiast.

***
Miło, że jednak ze mną jesteście.
Ja po tym tygodniu jestem tak zmęczona, że nawet sobie tego nie wyobrażacie!


6 komentarzy:

  1. JHWUYGF8YI3GUYI MISTRZ Z CIEBIE!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy rozdział, mam nadzieje, że w którymś z momentów Zayn przestanie brac.

    OdpowiedzUsuń
  3. tekst tego gościa i moja szczęka obiła się o blat biurka.. :O ale nie, nie wydaje mi się, żebym coś źle przeczytała. jestem zaskoczona? w totalnym szoku jeżeli chodzi o akcję tego opowiadania? taak na 100% nie tego się spodziewałam. ale właśnie to jest ekscytujące! nie mogę się doczekać, by dowiedzieć sie o co chodzi z tymi tajemniczymi bólami Ver i ...Zaynem? mogę też powiedzieć, że dziękuję, że dopiero teraz (w 9 rozdziale) zdradzasz takie szczegóły i wplatasz tajemnice. jak to dobrze, że nie zaczęło się to od początku! :D
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :D
    mam nadzieję że nowy pojawi się niedługo :)
    ♥♥♥♥♥:*****

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że Zayn wspiera Verr kochany z niego człowiek, ale niestety zawiodłam się na nim, że ciągle bierze te świństwo. Coraz bardziej w to bagno się wciąga, cholera no!
    Ciekawią mnie te bóle Verr czy to tylko spowodowane tymi warsztatami? Nie wydaje mi się... czekam na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam twój styl pisania i czekam nn

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga